
Piąta Edycja Lekcji Historii z okazji pierwszego zrzutu cichociemnych!
Dnia 24 lutego 2018 roku na dworze wiał zimny wiatr, a siarczysty mróz ścinał z nóg, na dodatek śnieg z każdą godziną sypał coraz więcej, ale to nie przeszkodziło harcerzom z Rumi, Redy i Lęborka uczestniczyć w 5 już edycji Lekcji Historii z okazji pierwszego zrzutu cichociemnych do ojczyzny. W 77 rocznicę tego wydarzenia Krąg Instruktorski Czerwonych Beretów im. mjr. Kazimierza Śliwy wraz z Hufcem ZHP Rumia zorganizował trasę edukacyjna połączoną z inscenizacjami i rekonstrukcjami wydarzeń, które mogły się zdarzyć oraz miały miejsce. Zabawa zaczęła się o 9 rano w fili nr 1 biblioteki przy ul. Pomorskiej 11, gdzie specjalnie przygotowane minimuzeum przybliżyło młodym ludziom wygląd mundurów, sprzętu i broni z tamtych czasów. Po obejrzeniu pokazu multimedialnego o cichociemnych goście z KRS FORMOZA opowiedzieli o tym jak trudna jest służba w wojskach specjalnych i dlaczego tak ważne są takie jednostki wojskowe, oczywiście nie zabrakło opowieści o bieżącej działalności stowarzyszenia.
Kiedy harcerze dostali scenariusz zabawy, Rumia zmieniła się nie do poznania, opowiadając im historię o harcerzach, którzy muszą wykazać się odwagą i umiejętnościami oraz wczuć się w ciężkie czasy II wojny światowej. Jak opowiada historia materiały nie znalazły się bibliotece przez przypadek, pewien starszy urzędnik miał je w swoim posiadaniu jeszcze przed wojną, kiedy nadarzyła się okazja postanowił pomóc, bo wielu z jego kolegów zginęło w Piaśnicy, zastrzelonych przez okupanta w październiku 1939 roku. Na mapie zaznaczono miejsce zrzutu Cichociemnych oraz punkty, do których musieli się udać, aby misja się powiodła. Poza tym doszły nas słuchy, że piekarnia „U Skierki” zaopatrywała oraz wspierała tajną organizację wojskową „Gryf Pomorski”, partyzanci kradnąc mąkę z transportów wojskowych często prosili tu o wypiek chleba. Trzeba było nawiązać kontakt. W pieczywie ukryto wiadomość. Ponieważ niemiecki komendant policji na terenach Rumi, z tamtych czasów, Stösser, znany był ze swojej brutalności, jakiekolwiek oznaki współpracy z podziemiem kończyły się karą i to tylko jedną, a czasami kara dotykała też całej rodziny złapanego, dobra wymówka była podstawą do przeżycia, a sprawa o którą „walczyli” uczestnicy Lekcji Historii nie mogła wyjść na jaw. Dostali też „pieniądze”, aby przekazać je naszemu człowiekowi w późniejszym terminie. Zbiorniki paliwa dla niemieckich samolotów trzeba było zniszczyć, całodzienna obserwacja tego punktu, najlepiej z lasu, była istotna dla powodzenia późniejszej akcji Cichociemnych, cierpliwe przesiadywanie i dokładna dokumentacja tego miejsca wymagała podstaw przetrwania, tym bardziej, że w rejonie często spacerowali kadeci pobliskiej niemieckiej szkoły strzelców pokładowych więc techniki kamuflażu też warto było znać. W lesie była linia telefoniczna łącząca lotnisko ze stacją paliw jak i sztabem lotniska, położonym w centrum miasta, podłączenie się do linii i nasłuch to priorytet, pozyskane informacje potrzebne były dla sztabu w Wielkiej Brytanii. Uczestnicy powinni byli pamiętać, że jeśli okupant dowie się, że jest podsłuchiwany na pewno zmieni plany i wzmocni ochronę budynków i terenów. Na tym punkcie wykazali się sprytem. Ponieważ wokół Rumi tereny są zalesione i pagórkowate, mogło dojść do sytuacji, że skoczek zawiśnie na gałęziach niesiony porywistym wiatrem, spadochrony w tamtych czasach nie posiadały możliwości kierowania lotem tak dobrze jak te współczesne, wszystko się mogło zdarzyć, a zatem trzeba było być przygotowanym na wspinanie się na drzewa za pomocą lin, bądź transport skoczka w bezpieczny sposób na terenie pagórkowatym. Niższe tereny wokół miasta usłane są kanałami i bagnami, przeprawiając się przez nie, lepiej wiedzieć jak wiązać liny. Z obozu jenieckiego dla pracowników fabryki silników do myśliwców typu Focke-Wulf oraz bombowców Heinkel, która mieściła się we współczesnym budynku fabryki urządzeń okrętowych na ul. Sobieskiego, cichociemni starali się uwolnić jak najwięcej jeńców, w takiej sytuacji okupant nie wahał z użyciem broni, a mogło dojść do sytuacji, że użyje broni chemicznej, na pewno potrzebna była pierwsza pomoc. Taki punkt zorganizowano w Rumi Janowie. Broń dla partyzantki zawsze była potrzebna, uczestnicy musieli więc nauczyć się jak nią posługiwać aby przypadkiem nie zrobić sobie lub przyjaciołom krzywdy podczas jej pozyskiwania. Niedaleko tego punktu był magazyn broni, który zainteresowałby cichociemnych. Dobre zdjęcie do dokumentów to podstawa ich wiarygodności, fotograf na miejscu przygotował razem z uczestnikami odpowiedni strój i zrobił im zdjęcie, w tym samym budynku mieściła się też konspiracyjna dziupla w której uczestnicy uczyli się wywoływać zdjęcia, aby przekazać je na ostatnim punkcie. Zdjęcia są ważne bo bez nich nie było możliwe zaplanowanie całej akcji przez sztab w Wielkiej Brytanii. Na tym punkcie umiejscowionym w Stacji Kultura uczestnicy dostali tez zdjęcie agentki, którą trzeba było odnaleźć na ostatnim punkcie. Agentka była w miejscu publicznym – w Galerii Rumia. Przez cały czas uczestnicy musieli uważać, aby nikt ich nie zauważył, lotne patrole gestapo krążyły po mieście.
Koło godziny 19.00 ostatni zmęczony i zmarznięty, ale uśmiechnięty patrol dotarł na ognisko do Domu Harcerza, przywitany kiełbaską i ciepłą herbatą z cytryną. Po obejrzeniu rekonstrukcji z walki Jana Piwnika „Ponuryego” o „stützpunk” z dnia 16 czerwca 1944, rozdaniu dyplomów i pamiątek rozeszliśmy się do domu pełni optymizmu, ze tamte straszne czasy nigdy nie wrócą. Dziękujemy gościom, uczestnikom, przyjaciołom i wszystkim instruktorom harcerskim i niezrzeszonym, którzy poświęcili swój cenny czas aby przez zabawę uczyć i kształtować postawy w duchu Prawa Harcerskiego.
Komendant HO Aleksander Bratnikow
Foto: Krzysztof Karczewski, Paweł Kierznikiewicz